Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
16:22 29 marca 2024 Imieniny: Eustachego, Wiktoryna
YouTube
Facebook

szukaj

R E K L A M A
Banner A
Newsroom24 Działalność polityczna
Tadeusz Iwiński | 2012-01-19 00:44 | Rozmiar tekstu: A A A

Kazachskie wybory i dylematy

„Gdyby urządzić całkowicie wolne wybory, każdy głosowałby na siebie” - pisała przed laty Janina Ipohorska, trochę zapomniana krakowska dziennikarka i malarka, znana najbardziej z publikacji pod pseudonimami Bracia Rojek i Jan Kamyczek. A jeszcze wcześniej wybitny francuski intelektualista Francois Mauriac ironicznie zauważał, iż „jedyną zaletą dyktatury jest to, że nie musisz sterczeć godzinami przy radiu, aby dowiedzieć się, jaki będzie wynik wyborów”. Ilekroć sam uczestniczę w wyborach albo obserwuję je za granicą, te opinie zawsze przychodzą mi na myśl. Nie ma doskonałych mechanizmów wyborczych i nie zawsze stopień dojrzałości demokracji w danym państwie - by przywołać casus wyłaniania prezydenta USA (zwłaszcza na Florydzie) w nie tak odległej przeszłości - je gwarantuje. A co dopiero w krajach znajdujących się w stadium transformacji.

Wróciłem właśnie z Kazachstanu, gdzie z delegacją Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy obserwowałem niedzielne wybory do 107-osobowego Madżlisu, niższej izby tamtejszej legislatury (z tego 9 deputowanych mianuje struktura reprezentująca poszczególne narody tego ogromnego kraju). 16-milionowy Kazachstan, aż dziewięciokrotnie większy od Polski (nadal mieszka tu prawie 50 tys. obywateli naszego pochodzenia, głównie potomków zesłańców oraz przesiedleńców z epoki stalinowskiej) miałem okazję odwiedzać wielokrotnie. To państwo niemal wszystkich przybyszów fascynuje różnorodnością przyrody i kultury, ale też tempem zmian w ciągu minionych dwóch dekad niepodległości. To nie tylko lider przemian w Azji Centralnej, lecz jedna z trzech najszybciej rozwijających się gospodarek świata - umiejętnie wykorzystująca dochody z eksploatacji ogromnych zasobów naturalnych, szczególnie ropy i gazu. A prezydent Nursultan Nazarbajew zręcznie kształtuje politykę w odniesieniu do dwóch kluczowych sąsiadów - Rosji i Chin oraz niezwykle ważnego partnera ekonomicznego i wojskowego, jakim są USA.

Nie ma jednak nigdzie „wysp szczęśliwych”. Z jednej strony widziałem, jak spora część mieszkańców stołecznej Astany dość hucznie świętowała, mimo prawie 30-stopniowego mrozu, 13 stycznia prawosławny Nowy Rok. Co więcej, zbiegiem okoliczności akurat tego dnia władze otrzymały swoisty prezent, ponieważ światowe agencje ratingowe obniżyły rating kilku państwom Unii, w tym Francji, a podwyższyły Kazachstanowi, zrównując pod tym względem oba kraje. Z drugiej - w połowie grudnia ub.r., w stutysięcznym przemysłowym mieście Żanaozen w Obwodzie Mangystańskim, w strefie nadkaspijskiej, doszło do zamieszek na tle płacowym i pracowniczym z co najmniej 16 ofiarami śmiertelnymi. Rzuciło się to cieniem na obchody okrągłej rocznicy proklamacji niepodległości. Nazarbajew zareagował szybko - doszło m.in. do zmian akima (gubernatora) obwodu i szefa największej kompanii w kraju „KazMunayGas”, wypłacono duże odszkodowania rodzinom poszkodowanych, przygotowano specjalny program tworzenia miejsc pracy. Specjalna komisja rządowa zaproponowała ogromne środki na realizację wieloletnich planów rozwoju społecznego i gospodarczego w całym rejonie.

W dniu wyborów wraz ze swym kolegą z niemieckiego Bundestagu dotarliśmy z nadmorskiego Aktau do Żanaozen. Do końca stycznia obowiązuje tam stan wyjątkowy i godzina policyjna (od 23.00 do 7.00). Atmosfera spokojna, choc widać było sporo żołnierzy i policji, a w centrum dostrzega się kilka podpalonych domów (według prokuratora generalnego, z którym rozmawialiśmy w Astanie, jest ich 41). Nawet tu frekwencja wyborcza była duża; w całym kraju ok. 75%. Warto dodać, iż prezydent zawetował decyzję Trybunału Konstytucyjnego o nie odbyciu w tym mieście (w czasach radzieckich nosiło ono nazwę Nowyj Uzen) wyborów i jego veto nie zostało przezwyciężone. Mieszkańcy przyjęli to z uznaniem. W sumie trudno powiedzieć, jak te wydarzenia wpłyną na przyszłość Kazachstanu, ale po rozmowach z niezależnymi związkowcami i dziennikarzami wydaje się, że np. porównanie tej sytuacji z okresem powstawania polskiej „Solidarności” jest nieuprawnione.
R E K L A M A
Do tej pory parlament kazachski, w tym także druga izba - Senat, był politycznie jednobarwny. Składał się z przedstawicieli rządzącej partii Nur Otan („Promień Ojczyzny”). Teraz powstał system wielopartyjny. Zmienione przepisy wymagają obecności w Madżlisie co najmniej dwóch partii. Mimo wysokiego progu wyborczego (7%) udało się go przekroczyć dwóm innym (spośród łącznie siedmiu biorących udział w wyborach) ugrupowaniom - Ak Żoł (Świetlista droga) oraz Komunistycznej Ludowej Partii Kazachstanu, choć trudno je uznać za formacje opozycyjne. Sytuacja jest więc formalnie podobna do tureckiej - trzy partie, przy aż 10% barierze. Ale w tym przypadku pozostaje jednak bardzo dużo do zrobienia. Kilku partii (np. opozycyjnej „Ałgi” Władimira Kozłowa) nie zarejestrowano dotąd mimo paroletnich prób, a innym (np. „Ruchanijat”, czy KP Kazachstanu) odmówiomo rejestracji niemal w ostatniej chwili. Dostrzec więc można spore analogie pod tym względem z sytuacją w Federacji Rosyjskiej.

Jest jeszcze jeden perspektywiczny dylemat - kwestia sukcesji. 71-letni Nazarbajew, faktycznie niezwykle popularny w społeczeństwie - wybrany kolejny raz w wyborach z kwietnia ub.r. - nie ma, zgodnie z konstytucją, ograniczeń co do liczby kadencji. Zapewne należy go przy tym uznać za najbardziej skutecznego polityka na całym obszarze postradzieckim, od rozpadu ZSRR w końcu 1991 r. Przyczynia się do tego fakt, iż rozwarstwienie społeczne oraz korupcja są w Kazachstanie z pewnością mniejsze niż np. w Rosji czy na Ukrainie. Coraz więcej młodych ludzi studiuje za granicą, w tym w Stanach Zjednoczonych i krajach Unii Europejskiej.

Prezydent nie ma syna, a trzy córki, utalentowane zresztą artystycznie. Dwaj zięciowie mieli i mają duże ambicje polityczne. Jednak Rachat Alijew (były już mąż najstarszej córki Darigi, wybranej obecnie do parlamentu) - kiedyś wiceminister i ambasador w Austrii - pozostał na Zachodzie i stał się zdecydowanym przeciwnikiem władzy w Astanie. Jest poszukiwany przez prokuraturę. Drugi zięć Timur Kulibajew, stojący na czele wielkiego funduszu narodowego, to nader wpływowa postać, ale ostatnie wydarzenia mogą osłabiać jego pozycję. Trzecia córka była kiedyś żoną syna ówczesnego prezydenta Kyrgistanu, akademika Askara Akajewa. Dodatkowo także z tych wszystkich względów istnieją spore szanse, iż Kazachstan - powoli i stopniowo - może przekształcać się w republikę parlamentarną.

Tadeusz Iwiński

Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Podobne artykuły
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.