Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Dziady wileńsko-kowieńskie w Bartągu

Spektakl w Sanktuarium Opatrzności Bożej w Bartągu (fot. Wojciech Ciesielski - wszystkie)

Już widok wejścia do bartąskiego kościoła, udekorowanego małymi lampkami z żywym ogniem wewnątrz, zapowiadał udział w niezwykłym wydarzeniu. Zebranych w świątyni widzów powitał proboszcz parafii ks. Leszek Kuriata, po czym zaczęło się przedstawienie. Aktorzy, w strojach wystylizowanych na ubrania XVIII - wiecznych chłopów, weszli recytując słynną, hamletowską frazę, będącą mottem utworu Mickiewicza: „Są dziwy w niebie i na ziemi, o których ani śniło się waszym filozofom.”
A potem Guślarz zarządził:
„Zamknijcie drzwi od kaplicy
I stańcie dokoła trumny;
Żadnej lampy, żadnej świecy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało.”

I zanurzyliśmy się w magiczną przestrzeń mickiewiczowskiego dramatu. Na urządzonej w świątyni scenie teatralnej trudno o suflera, może dlatego wykonawcy spektaklu posiłkowali się w trakcie przedstawienia trzymanym w dłoniach tekstem dramatu. Nie odebrało to jednak bartąskiemu spektaklowi, określonemu przez jego twórców jako: „Dziady czytane” według II części „Dziadów” Adama Mickiewicza rangi wydarzenia artystycznego, a gra aktorska była przy tym najwyższej próby. Szczególnie postaci widm nawiedzających mickiewiczowską kaplicę zostały przedstawione w sposób niezwykle sugestywny, a całość znakomicie uzupełniały oniryczne improwizacje Jarka Kordaczuka.

W przestrzeni zabytkowego kościoła jedynym obszarem, nadającym się do rozgrywania spektaklu teatralnego przed zgromadzoną w ławkach publicznością, jest przestrzeń przed ołtarzem. Ustawiono tam zatem duży stół, przy którym rozegrały się gusła listopadowej nocy sprzed dwóch wieków.

Spektakl wyreżyserowała Dominika Radaszewska, absolwentka wrocławskiej PWST, opiekun artystyczny zespołu: „Byliśmy całym teatrem na wycieczce w Wilnie i zrobiło to na nas ogromne wrażenie. W tym roku wszyscy odczuliśmy ogromną potrzebę, aby powrócić do tego tematu. Bo może też tak trochę brakowało nam pomysłu na to, co dalej i te Dziady właśnie są po to, żeby wygonić upiory problemów i powitać coś nowego. I tak podeszliśmy do tego tekstu: i dosłownie, i w przenośni.” Dodała też, że proboszcz tej parafii, ksiądz Leszek Kuriata, zaprosił ich do kościoła, ponieważ „jest honorowym aktorem w zespole Teatru Prawie Dorosłego i zna trud przygotowania spektaklu.

Ksiądz Kuriata powiedział m.in. po spektaklu: - Ja wiem, że to jest na naszą skalę, na nasze możliwości. Ale wzmocnione takimi nazwiskami, jak Piotra Borowskiego, aktora Teatru Jaracza, który wcielił się w postać Guślarza, zyskuje nowego wymiaru. Ktoś powie, że gdzieś może zrobili to lepiej - pewnie tak jest. Ale tutaj jest „po naszemu”. Dziękuję wam za to, że jesteście, że możemy tworzyć taką wspólnotę, jak dzisiaj, że mogliśmy się spotkać. Przede wszystkim aktorom - im się po prostu chce. I za to należą im się wielkie brawa.

Muzykę, tak dobrze ilustrującą ten niezwykły spektakl, stworzył Jarek Kordaczuk, olsztyński kompozytor i multiinstrumentalista, grając na stworzonym przez siebie Monoktonie: - To moja autorska konstrukcja instrumentu, w który trzeba tchnąć życie dmuchając w specjalny ustnik a potem naciskając właściwe klawisze, oraz potrącając struny wytwarzać odpowiedni nastrój - powiedział mi po spektaklu. Muzyki nie napisał też wcześniej, tylko tworzył ją ad hoc, spontanicznie reagując na rozgrywającą się wokół niego akcję sceniczną: - Bardzo jestem wdzięczny Dominice, że mnie zaprosiła. Lubię takie niespodziewane przygody. Wszedłem tu ze swoim instrumentem i po prostu zagrałem, wkomponowując się w pewne formuły metro rytmiczne, przygotowane przez reżysera i zespół”. W odpowiedzi na pytanie, jak określiłby swoją muzyczną oprawę spektaklu, Jarek użył jednego słowa: „adekwatna”. I dodał jeszcze: „Ja tu nie przyszedłem wykreować jakiejś nowej rzeczywistości. Miałem się wkomponować, „wstrzelić” w ten klimat i jeśli publiczność też to kupuje, to jestem zachwycony.

Członkiem zespołu Teatru Prawie Dorosłego jest Andrzej Małyszko z Rusi: - To była fantastyczna przygoda intelektualna, która mnie na przykład sprowokowała do tego, żeby sięgnąć do Mickiewicza. Ten, trochę zapomniany tekst, wiele pokoleń odczytywało po swojemu. I wszyscy mają rację. To jest może trochę wytarte, ale on jest naprawdę wiecznie młody, ten nasz Mickiewicz.

Małyszko jest także wielkim miłośnikiem historii: - Ten istniejący tutaj od XIV wieku kościół to prawdziwy Genius Loci, niezwykłe miejsce, obdarzone wyjątkowymi cechami, które w istotny sposób wzbogacają sferę duchową człowieka, potęgując jego wrażliwość artystyczną oraz możliwości twórcze. Tutaj znajdziemy też różne niebywałe rzeczy. Ot spójrzmy na umieszczoną na ścianie tablicę Kalnassych, szlachty węgierskiej, która w XVIII wieku miała swoje dobra w tej okolicy. Najstarszy z rodu - Zygmunt, w pierwszej połowie XVIII wieku był burgrabią dzisiejszego Barczewa. A inny, Andrzej Michał, zmarły w 1748 roku, jest pochowany tu, w kościele, u stóp ołtarza. Na jego grobie było napisane - teraz już tego nie widać, bo napis uległ zatarciu - „Sue Regis Majaestatis In Polonia Leutenantius” co znaczy: porucznik Polskiego Króla Jegomości.

O wrażenia ze spektaklu zapytałem też siedzącego obok mnie mężczyznę w dojrzałym wieku, mieszkańca Olsztyna. - Wspaniałe - odpowiedział zagadnięty. - Żeby obejrzeć prawdziwą sztukę, trzeba przyjechać do Bartąga.

II część Dziadów, chronologicznie pierwsza spośród czterech części dramatu Adama Mickiewicza, powstawała w latach 1820–1821, w okresie wileńsko-kowieńskim życia naszego narodowego wieszcza. Stąd używane wobec niej określenie: Dziady Wileńsko-Kowieńskie.


2016-11-26 00:09, Łukasz Czarnecki-Pacyński

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24