Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Stan wojenny - przeciw prezentyzmowi i uproszczeniom

 

To dopiero w naszej ustawie zasadniczej z 1997 r. dokonuje się precyzyjnego rozróżnienia trzech możliwych stanów nadzwyczajnych - „STAN WOJENNY” (w razie zewnętrznego zagrożenia państwa, zbrojnej napaści na terytorium RP lub gdy z umowy międzynarodowej wynika zobowiązanie do wspólnej obrony przeciw agresji), „STAN WYJĄTKOWY” (w razie zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego), a wreszcie „STAN KLĘSKI ŻYWIOŁOWEJ”, co rozumie się samo przez się. De facto mieliśmy więc do czynienia ze stanem wyjątkowym, choć przez spory czas zewnętrzne zagrożenie dla Polski także występowało w sposób zbliżony np. do interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Te kwestie są do dziś przedmiotem ostrych sporów nie tylko polityków, lecz również historyków.

Przez pewien czas data 13 grudnia kojarzyła się również ze zjawiskami jednoznacznie pozytywnymi - zakończeniem trudnych (jako ich uczestnik dobrze to pamiętam) negocjacji akcesyjnych w Kopenhadze w 2002 r., które ostatecznie przesądziły o późniejszym przyjęciu do Unii Europejskiej 10 nowych członków, w tym Polski, a także z podpisaniem w klasztorze Hieronimitów w Lizbonie w 2007 r. traktatu do dziś obowiązującego, niezwykle obszernego, a reformującego Unię (wszedł on w życie w 2009 r.). Z ramienia Polski dokonał tego prezydent Lech Kaczyński, w obecności m.in. premiera Donalda Tuska. Niestety po roku rządów PiS-u te ważne skojarzenia zeszły wyraźnie na drugi plan.

Stan wojenny był bez wątpienia ZŁEM, co przyznawał wielokrotnie sam gen. Wojciech Jaruzelski i za to wielokrotnie przepraszał. Ale - by użyć pojęcia wprowadzonego prawie pięć stuleci temu przez wybitnego Florentczyka Niccolo Miachiavelli’ego w jego słynnej pracy „Książę” - zdecydowanie był „MNIEJSZYM ZŁEM” (w oryginale „lo malo minore”). Nigdy nie można zapomnieć o internowaniach działaczy Solidarności i szerzej opozycji na znaczą skalę, o kilkudziesięciu ofiarach śmiertelnych, w tym o tragedii w kopalni „Wujek”, o tych którzy wyjechali za granicę itd. itp. Ale realną alternatywą tego, co się stało była wojskowa interwencja wojsk radzieckich i ich sojuszników. Wbrew narzucanym przez polską prawicę poglądom, iż interwencja taka nie groziła, operacja „Karkonosze” była dobrze przygotowana, również z udziałem dywizji z NRD i Czechosłowacji.

Ryzyko interwencji było ogromne i nieodpowiedzialnością byłoby jego lekceważenie! Pamiętajmy też, że Wojsko Polskie w takim przypadku podjęłoby walkę z interwentami (inaczej niż w przypadku Czechosłowacji), co nieuchronnie musiałoby doprowadzić do przelewu krwi na wielką skalę. Tygodnik „Przegląd” - jedno z niewielu mediów przeciwstawiających się konsekwentnie manipulacjom najnowszą historią Polski, prymitywnym jej upraszczaniu, a także generalnie prezentyzmowi (mechanicznemu przenoszeniu sytuacji i zjawisk współczesnych na przeszłość) - przypomniał właśnie w świetnym materiale „Plan internowania Jaruzelskiego” opinię Jarosława Kaczyńskiego wyrażoną przed laty w rozmowie z Teresą Torańską: „Gdybym nawet nie był pełnomocnikiem Moskwy, a musiał tutaj rządzić, to bym z Solidarnością jakoś się rozprawił, bo razem z nią rządzić by się nie dało”. Bo jeszcze o jednym delikatnym aspekcie trzeba pamiętać. Tak jak dziś dla Kremla sprawą kluczową jest Ukraina i sytuacja w tym kraju, tak wtedy byłą nią właśnie sytuacja w Polsce. I dlatego w ówczesnym kierownictwie PZPR była grupa osób gotowych zastąpić - z pobudek internacjonalistycznych - ekipę Jaruzelskiego.

Uproszczenia i mity odnoszące się do stanu wojennego w miarę upływu czasu przybierają na sile. Jak ujął to celnie Robert Walenciak budowany jest „mit jednorodnego społeczeństwa, które chciało wolności, ale zostało zdławione przez gen. Jaruzelskiego i ZOMO. Społeczeństwo w grudniu 1981 r. wcale przecież nie było jednorodne, poparcie dla Solidarności się zmniejszało i to pozwoliło gen. Jaruzelskiemu na przeprowadzenie całej operacji w miarę płynnie, bez większych ofiar”. I duża część Polaków jest tego NADAL świadoma. W najnowszym sondażu opinii publicznej 41% ankietowanych uważa, iż wprowadzenie stanu wojennego było rzeczą słuszną, a 35% jest przeciwnego zdania (w 1994 r. te proporcje były jeszcze wyraźniejsze (54% do 23%). Ponadto ta sytuacja w jakiejś mierze, paradoksalnie, stabilizowała sytuację międzynarodową. To dlatego władze USA, wiedząc m.in. z raportów Ryszarda Kuklińskiego, o przygotowywaniu stanu wojennego, NIE kiwnęły nawet palcem.

Zmarły ponad dwa lata temu, na krótko przed ukończeniem 91 lat Wojciech Jaruzelski nie był Konradem Wallenrodem, ale miał swoje gorzkie doświadczenia. Jako młody człowiek został, wraz z rodziną, w 1941 r. deportowany do Kraju Ałtajskiego w zachodniej Syberii. Tam pracując przy wyrębie lasów nabawił się tzw. ślepoty śnieżnej, trwale uszkadzającej wzrok; stąd noszone stale ciemne okulary. W tamtejszym Bijsku zmarł jego ojciec. Według zgodnych opinii był człowiekiem skromnym, a nawet ascetycznym. Odrzucał propozycje mianowania go marszałkiem i początkowo nie chciał też kandydować na stanowisko prezydenta Polski.

W dzisiejszej sytuacji nad Wisłą, pogłębiania się już istniejących, znacznych podziałów politycznych, coraz pilniejsza jest potrzeba POROZUMIENIA, POJEDNANIA i WYBACZENIA. A także myślenia w kategoriach RACJI STANU. Dzisiejsza propozycja Antoniego Macierewicza pozbawienia Wojciecha Jaruzelskiego stopnia generała wspomnianemu procesowi wyraźnie SZKODZI. Wydaje się nawet nosić znamiona prowokacji politycznej.


2016-12-13 15:34, Tadeusz Iwiński

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24