Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
„Historia Olsztyna” Hugo Bonka wydana po polsku

Promocja wydawnictwa w olsztyńskim ratuszu (fot. Bogdan Radzicki - wszystkie)

Profesor Hugo Bonk był na przełomie XIX i XX wieku nauczycielem gimnazjum w Osterode (dzisiaj Ostróda), mocno zaangażowanym w badanie historii swojego regionu. W roku 1907 objął nawet kierownictwo ówczesnego Towarzystwa Historycznego Prus Górnych. Ale już cztery lata wcześniej, w związku ze zbliżającym się jubileuszem 550-lecia założenia Olsztyna, władze miejskie zleciły Hugonowi Bonkowi napisanie monografii miasta. Powstał wtedy „Beiträge zur Geschichte Allensteins Festschrift zum 550-järigen Stadtjubiläum” czyli: „Przyczynek do historii Olsztyna: Księga pamiątkowa z okazji 550-lecia założenia miasta”.

Jak stwierdził w tej krótkiej monografii Bonk, aby dobrze napisać historię miasta, najpierw trzeba zebrać źródła. I temu zadaniu poświęcił następne trzydzieści lat swojego życia, systematycznie „przekopując” archiwa i biblioteki regionu Ermland und Masuren (Warmii i Mazur) w poszukiwaniu informacji źródłowych do swojego monumentalnego dzieła pt. „Geschichte der Stadt Allenstein” (Dzieje Miasta Olsztyna), którego ostatni, piąty tom ukazał się w roku 1930.

Teraz, po upływie ponad osiemdziesięciu lat, samorząd polskiego Olsztyna postanowił powrócić do tej źródłowej publikacji o dziejach naszego miasta. Realizację zadania „Popularyzacja różnorodności kulturowej Olsztyna - Historia Olsztyna według Hugo Bonka” powierzono związanemu z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim Towarzystwu Naukowemu „Pruthenia”, które w czwartek 9 marca przedstawiło w olsztyńskim ratuszu pierwszą część polskiego wydania dzieła Hugo Bonka.

Spotkanie rozpoczął znakomity koncert w wykonaniu uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej w Olsztynie, którym akompaniowała na pianinie pani profesor Ewa Wankiewicz. Paweł Horodyski zachwycił zaśpiewaną basem słynną arią Skołuby „Ten zegar stary” z opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki, a jego koleżanka, sopranistka Natalia Groda z pasją i wdziękiem wykonała „Zosię” Stanisława Niewiadomskiego oraz „Naszo Anulę” Feliksa Nowowiejskiego. Dwa miesiące temu zakończył się uchwalony przez Sejm RP Rok Feliksa Nowowiejskiego i jego utwory fortepianowe: „Kartka z albumu” i „Baśń” zaprezentowali publiczności w ratuszu dwaj młodzi pianiści z PSM, laureaci tegorocznego XIX Festiwalu Pianistycznego im. Izy Garglinowicz w Olsztynie: Jan Nicewicz i Karol Malczewski.

Po tych patriotycznych, muzycznych wzruszeniach przyszedł czas na rozmowę o dziele Bonka. Zastępca Prezydenta Olsztyna Jarosława Słoma potwierdził, że władze miasta wspierają tego rodzaju prace naukowe i wyraził zadowolenie, że mieszkańcy miasta otrzymali dostęp w języku polskim do tej źródłowej publikacji o dziejach stolicy naszego regionu.

Profesor Grzegorz Białuński, prorektor ds. kadr Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a jednocześnie historyk zajmujący się dziejami Warmii i Mazur, zauważył, że chociaż dzieło Bonka jest w wielu miejscach dyskusyjne z punktu widzenia współczesnych standardów uprawiania nauki, to na pewno warto poświęcić czas na zapoznanie się z jego treścią: Epoka wywiera nieubłagany wpływ na nasze myślenie, i to można zaobserwować na przykładzie Bonka. Wtedy, w latach trzydziestych, blisko nazizmu, niemiecki nacjonalizm był już bardzo widoczny. Tak wtedy myślano i on pisał tak, jak ludzie czuli wtedy. To jest nauka dla nas: zastanówmy się nad tym, jak my przekazujemy pewne oceny, czy nie podążamy pewnym ideologicznym tokiem, który nam się narzuca. Brońmy własnych przekonań, myśli, niezależności w tym, jak patrzymy na przeszłość, a także i na teraźniejszość.

Był bowiem Bonk bez wątpienia pruskim nacjonalistą, który z satysfakcją odnotował powrót w 1772 roku, po I rozbiorze Polski, Warmii do macierzy.

- Z jednej strony postać Bonka jest trochę kontrowersyjna z punktu widzenia nas, Polaków, ale z drugiej strony to był przecież Niemiec. Dlaczego miałby zachowywać się inaczej, niż się zachowywał i dlaczego miałby mieć o Polakach zdanie inne, niż miał? - stwierdził m.in. dr Bogdan Radzicki z Instytutu Filozofii UWM, kanclerz Towarzystwa Naukowego „Pruthenia”, który prowadził spotkanie w ratuszu.

Jak dodał Radzicki, Bonk wychował się w określonych repertuarach tożsamości, miał jakąś wizję przynależności kulturowej tego regionu. I z tego punktu widzenia zrozumiałe jest jego oburzenie na to, że Polacy chcieli na przykład część tych ziem przyłączyć do swojego kraju, do czego nie mieli, zdaniem niemieckiego badacza, żadnych praw historycznych. Warmia była przecież związana z Królestwem Polskim, ale nigdy do niego nie należała. Znamienne jest ostatnie zdanie książki, mówiące o tym, co Bonk myślał o Polakach oraz o stosunkach polsko-niemieckich: Mimo wszystko Polsce, w ciągu tych trzystu lat, nie udało się spolonizować Warmii. Polska nie wyciągnęła też żadnej lekcji z rozbiorów. Dzisiaj jest równie niezdolna do utworzenia państwa, jak przed 1772 rokiem, i zapewne znów spotka ją to, przed czym chronią ją jeszcze wyłącznie Francuzi ze swoją nienawiścią do Niemiec - czwarty rozbiór. A pisał to w latach dwudziestych XX wieku.

Prezydent Słoma, który z wykształcenia jest także historykiem, zauważył, że wydany właśnie tom monografii Bonka jest dla nas, Polaków, jeszcze stosunkowo nietrudny do przyjęcia:

- Polityka historyczna nie jest przecież wymysłem ostatnich lat. W pięciu tomach „Historii Olsztyna” Bonka mamy m.in. odniesienie do kwestii plebiscytu, słynnego „polskiego korytarza” czy interpretację państwa polskiego, jako bytu tymczasowego. Ten prezentowany dzisiaj jest w tym kontekście w miarę „bezpieczny”, ponieważ kończy się w roku I rozbioru Polski - 1772.

Czy Bonk, nauczyciel gimnazjum, dysponował warsztatem naukowca, upoważniającym do profesjonalnego podjęcia tematu historii miasta?

- To, że nauczyciel gimnazjalny zajmuje się badaniami naukowymi nie było w ówczesnych czasach niczym dziwnym - wyjaśnia dr Alicja Dobrosielska, historyk z Towarzystwa Naukowego „Pruthenia”, członek zespołu ds. opracowania „Historii Olsztyna 1352-1772” - On jeździł po archiwach, bibliotekach i zbierał teksty źródłowe. Tom, który my przygotowaliśmy do wydania, to jest jego komentarz do tych archiwaliów, które zebrał i zgromadził, nierzadko bez właściwej krytyki materiału źródłowego. Bez konfrontacji z innymi źródłami.

Jak dodaje kolega Dobrosielskiej z tego samego zespołu, dr Marek Pacholec:

- Taka postawa nie odbiegała od ówcześnie przyjętych standardów. Bonk nie był kimś funkcjonującym na marginesie nauki. Tak wtedy postępowano. Wystarczy przeczytać w tym celu chociażby niektórych polskich autorów z tamtych czasów.

Według dr Dobrosielskiej Bonk był prawdziwym pasjonatem pracy, którą chętnie wykonywał, także kosztem życia rodzinnego, nie bacząc na potrzebę odpoczynku:

- Ta książka jest bardzo osobista. Jej autor pisze o poczuciu upływającego czasu i zmiennych rządach. Z nostalgią wspomina swój czas na zamku olsztyńskim, gdzie mógł dotknąć Historii. Widać też u niego tą przysłowiową „żyłkę badacza”. Poszukiwania prowadzone w archiwach to przecież niemal detektywistyczna robota.

Podstawą udostępnienia dzieła Bonka polskiemu czytelnikowi było oczywiście przełożenie go na język polski. Tutaj należy wspomnieć o udziale studentów piątego roku germanistyki: Małgorzaty Zegler, Edyty Borkowskiej i Krzysztofa Kasperowicza. Zaproponowała im tę pracę dr Alina Kuzborska, adiunkt w Katedrze Filologii Germańskiej na Wydziale Humanistycznym UWM. Tłumaczenie książki zawierającej starogermańskie teksty i pisanej tzw. szwabachą było na pewno wyzwaniem.

- Na szczęście dostaliśmy do pracy plik PDF z pismem już skodyfikowanym, a nie odręcznym, ale i tak nie było to wcale łatwe. Był to kawał ciężkiej - i mam nadzieję - dobrej roboty - stwierdziła Zegler m.in. - Praca translatorska wymagała też szczególnej uwagi, ze względu na „myśli autora, które on dodawał do swojej pracy naukowej, mieszając jedno z drugim”. - uzupełnił Kasperowicz.

Zdaniem prezydenta Towarzystwa Naukowego „Pruthenia”, dr Mirosława Hoffmanna, adiunkta w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych UWM: młodzież, która tłumaczyła, dała sobie doskonale radę.

- W ubiegłym roku samorząd Olsztyna wydał ponad 100 000 złotych właśnie na działania wydawnicze - informuje Gabriela Konarzewska, dyrektor Wydziału Kultury i Ochrony Zabytków Urzędu Miasta Olsztyna: Niebawem będziemy wydawać wilkierze olsztyńskie, to są średniowieczne statuty miasta, które zostały przetłumaczone. Każdą złotówkę oglądamy ze wszystkich stron, żeby naprawdę została ona dobrze spożytkowana. Wydawnictwa zostają przecież na długo i służą potem następnym pokoleniom.

Kanclerz Pruthenii, dr Bogdan Radzicki jest dumny z zespołu, który w tak krótkim czasie - zaledwie pięciu miesięcy - potrafił zrealizować ten projekt:

- Na początku byłem temu przeciwny, uważałem, że to jest wariactwo. Tym bardziej cenię ich więc za to, co zrobili.

Towarzystwo Naukowe „Pruthenia” planuje pracę nad wydaniem kolejnych tomów dzieła Hugo Bonka.


2017-03-11 10:40, Łukasz Czarnecki-Pacyński

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24