Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Australijskie fantazje marszałka Senatu

 

Pan Marszałek odwiedził jakiś czas temu najmniejszy kontynent świata i powiedział w telewizji: „Europa nie może być miejscem, do którego nagle zjadą się ci, którzy chcą. Musimy tak postawić sprawę, jak postawiła Australia. Powiedziała „nie, nie możemy przyjmować imigrantów” to dla Polski dobry wzór, z którego należy czerpać”. Miał głównie na myśli rozwiązanie wprowadzone przez rząd w Canberrze w latach 2001-2007 i ponownie od 2012 r. (tzw. Pacific Solution) polegające na tym, iż uchodźcy przybywający na łodziach (tzw. boat people) są na oceanie blokowani przez marynarkę i straż przybrzeżną, zatrzymywani, a potem odsyłani do zamkniętych i rygorystycznych ośrodków POZA terytorium Australii.

Ci nielegalni przybysze, głównie z 260-milionowej Indonezji oraz Sri Lanki trafiają na wyspę Manus w Papui - Nowej Gwinei. Na wyspę Bożego Narodzenia (australijskie terytorium zależne) lub do 10-tysięcznego Nauru (po Watykanie i Monako trzecie najmniejsze państwo świata). Tam skrupulatnie rozpatruje się ich wnioski o azyl i zazwyczaj zawraca do kraju, z którego wyruszyli bądź proponuje przesiedlenie, ale nie w Australii, lecz np. w Kambodży. Ta ostra polityka ODSTRASZANIA ukróciła biznes przemytniczy i radykalnie zmniejszyła napływ imigrantów, świadomych tego, że niezwykle trudno liczyć im na uzyskanie statusu uchodźcy.

Te drastyczne doświadczenia są kontrowersyjne, a przy tym ograniczona jest możliwość ich wykorzystania. Australia to przecież wyspa, w przypadku której łatwiej niż w odniesieniu do Europy (szlak przez Morze Śródziemne) kontrolować strumień uchodźców, a przecież dochodzą do tego granice lądowe. Ponadto drastyczne odsyłanie imigrantów do Indonezji nie oznaczało zagrożenia życia, zaś takie spore ryzyko istnieje, jeśli chodzi o przybyszów do Europy. Jakiekolwiek porównanie z Polską jest ponadto o tyle chybione, iż jesteśmy krajem TRANZYTOWYM, a n i e DOCELOWYM!

Osobną sprawę stanowi sposób traktowania migrantów przez władze Australii z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Wiele organizacji, zwłaszcza wchodzących do systemu ONZ oraz organizacji pozarządowych wprost uważa taki sposób za pogwałcenie praw człowieka. Chodzi np. o warunki panujące w zamkniętych ośrodkach (choć od końca 2015 r. ośrodek w Nauru został otwarty). Ale kluczowe jest naruszanie zasady „non-refoulement” („nie-zawracania”), stanowiącej kamień węgielny Konwencji Genewskiej o statusie uchodźców z 1951 r. i potwierdzonej w Protokole Nowojorskim z 1967 r. W niektórych raportach używane jest nawet słowo OKRUCIEŃSTWO.

Australia może być natomiast rzeczywiście wzorem dla Polski i całej Europy w zupełnie innym obszarze niż postrzega to senator Karczewski. Chodzi o tak bezrefleksyjnie wyśmiewaną przez rząd PiS-u, a zwłaszcza ministra Błaszczaka (np. w odniesieniu do Niemiec i polityki kanclerz Merkel, pojęcia „Multi-Kulti” używa on często jako obrazę ) WIELOKULTUROWOŚĆ. Z tego punktu widzenia to państwo jest bodaj najbardziej różnorodne w skali całego świata. Ta wielokulturowość - tak stało się też w Kanadzie - powstała jako potrzeba polityczna i od kadencji rządu Gougha Whitlama (1972-1975) jest niezmiennie uznawana za rzecz bezdyskusyjną.

Władze w Canberze średnio w roku przyjmują ok. 200 tys. imigrantów, spełniających określone warunki (wieku, wykształcenia itd.), a ponadto kilkanaście tysięcy uchodźców, co w sumie stawia je w czołówce światowej. Nie pozostają też obojętne na dramatyczną sytuację panującą w Syrii i Iraku. Od lipca 2015 r. do stycznia 2017 r. przyjęły ich prawie 19 tys. Wśród nich przeważali chrześcijanie (choć byli też muzułmanie), co wywołało nawet otwartą dyskusję. Tony Zappia deputowany Partii Pracy, powiedział niedawno w tamtejszym parlamencie, że „chrześcijanie wydają się być najbardziej prześladowanymi ludźmi na ziemi”.

Australia ma długą historię imigracji, w tym przyjmowania uchodźców. Zaczęło się od wysyłania skazanych z Europy w 1788 r.; łącznie przywieziono ich ok. 160 tys. Potem w połowie XIX wieku wybuchła gorączka złota. Na dużą skalę polityka imigracyjna rozwinęła się po II wojnie światowej, m.in. jako odpowiedź na kryzys humanitarny w zniszczonej Europie. W tym czasie kraj liczył tylko 7 mln, a obecnie ok. 24 mln (wyniki spisu ludności z sierpnia ub.r. nie zostały jeszcze ogłoszone). Prawie 30% obywateli urodziło się za granicą, co stanowi rekord świata. Nad Wisłą urodziło się ponad 45 tys. Australijczyków. Seweryn Ozdowski,przewodniczący australijskiej Rady ds. Wielokulturowości i były rzecznik praw obywatelskich na pytanie - dlaczego w Polsce daleko jest do wytworzenia takich nastrojów życzliwości wobec przybyszów, jakie panują już nie tylko w w Australii, lecz choćby w Niemczech, odpowiada tak: „Ja tego dobrze nie rozumiem, bo uważam, że delikatne zdywersyfikowanie kultury polskiej, szansa, żeby kultura polska zaciągnęła pewne wartości z innych kultur, tylko by jej pomogło, spowodowało większą kreatywność, dostarczyło kontaktów międzynarodowych. W swoim czasie Polacy też byli uchodźcami, równie z w Australii” .

Z prawdziwą przykrością stwierdzam, że wnioski na temat kryzysu uchodźczo-migracyjnego w Polsce, które marszałek Senatu, osoba znana mi osobiście i kulturalna, wyciąga na podstawie doświadczeń australijskich mieszczą się w kategoriach fantazji. Do nas wszystkich odnosi się przy tym celna uwaga wybitnego pisarza amerykańskiego Erskina Caldwella, autora „Poletka Pana Boga”, że: „Duża wiedza czyni skromnym, mała-zarozumiałym”.


2017-06-06 22:01, Tadeusz Iwiński

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24