Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Nie bójcie się żyć

Tadeusz Milewski (fot. Tomasz Grabowski)

Pan Tadeusz pochodzi z Białegostoku. W Olsztynie jest od kwietnia 1945 roku. Jego ojciec był tu już w styczniu wraz z grupą kolejarzy i już 23 stycznia roku ruszył do pracy na kolei. Tadeusz został jednym z pierwszych uczniów, którzy rozpoczęli edukację 1 września 1945 roku w szkole podstawowej na Zatorzu.

Ścieżka zawodowa Tadeusza Milewskiego: studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie (lata 58-62), potem studia podyplomowe na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie na kierunku tyflopedagogika - wybór takiego kształcenia nastąpił po tym, jak uległ wypadkowi i prawie całkowicie stracił wzrok.

Wypadek zdarzył się w 1972 roku na krzyżówce Nidzica-Działdowo. Na maskę „garbusa”, którego prowadził Tadeusz, wpadł wprost z drogi podrzędnej motocyklista i wbił szkło szyby samochodowej w twarz kierowcy. Tadeusz na początku nie czuł nic, zastanawiał się tylko, czy motocyklista żyje, ale zaraz potem poczuł smak krwi w ustach. Cała twarz w niej była... Wtedy stracił widzenie.

W szpitalu starał się nie myśleć o tym, że bez wzroku nie da się już żyć. Myślał raczej tak: mogłem stracić życie, a straciłem jedynie wzrok - i na tym zaczął budować przyszłość. W odnalezieniu drogi pomógł sport, bo to on nauczył go przyjmować chwile sławy i porażki. Interesowała go lekkoatletyka - biegi średnie i długie, to był jego żywioł! Sport wykształcił w nim umiejętność podnoszenia się z upadku i podejmowanie wyzwań. Nauczył się żyć z kalectwem.

Do Polskiego Związku Niewidomych przyszedł z błahego powodu - bo niewidomi jeździli bez biletu autobusami. Nie chodziło o pieniądze, ale o... kasownik! Bardzo go krępowało mówić w autobusie, że nie widzi i prosi o skasowanie biletu. Powtarzać „nie widzę” jest dla wszystkich niewidomych i słabowiądzących dużym problemem. Kiedy zatem z powodu „kasownika” w autobusach trafił do PZN, to od razu zaangażował się w akcje społeczne. Po pewnym czasie, dokładnie w kwietniu 1975 roku, został tam kierownikiem, potem dyrektorem - w sumie jest już 37 lat na etacie w związku. Nadal nie dzieli czasu na etat i czas po godzinach, jak trzeba - to trzeba, jest dyspozycyjny.

Tadeusz Milewski to jeden z założycieli Warmińsko-Mazurskiego Sejmiku Osób Niepełnosprawnych, który powstał w 1993 roku. Jest w nim prezesem. A że sport zawsze go pasjonował, to w 1991 roku doprowadził do powstania stowarzyszenia niewidomych i niedowidzących KROS, którego zadaniem było krzewienie kultury fizycznej. Prezesem był tu 8 lat.

Tadeusz Milewski ma dwóch synów, w wieku, jak mówi, sympatycznie podtatusiałym oraz dwie wspaniałe wnuczki. Twierdzi, że w domu nikt go nie zwalnia z obowiązków, choć wiadomo - guzika sobie nie przyszyje, plamy na obrusie nie zauważy, ale sprząta! Na co dzień stara się nie bałaganić, być samowystarczalnym i samodzielnym.

Jako osoba publiczna, widywany jest z różnymi osobami, zastrzega się jednak, że nigdy nie należał ani sercem ani rozumem do jakiejkolwiek partii, choć oczywiście własne poglądy ma, jak każdy przecież... W partii najbardziej by go denerwowała dyscyplina partyjna i głosowanie tak, jak szef partii każe, a nie zgodnie z sumieniem. Mówi, że w życiu niekiedy trzeba dostosować się do czyjegoś zdania, opinii, wymagań sytuacji, ale on zawsze zabiega o pole wolnej wypowiedzi dla siebie. Najwyżej ceni w życiu dwie sprawy: niezależność i przyjaciół.

Twierdzi, że z pewnym bólem głęboko w pamięci zaryła mu się akcja skierowana przeciwko niemu w czasach, gdy wszystko było w Polsce na kartki, a niewidomi poza kolejnością mogli nabywać radia, pralki, lodówki. Zauważył, że podział takich dóbr odbywa się różnymi drogami i z tego powodu kontrole NIK przetrzepały wszystkie decyzje, papiery, pieczątki... Mówi: A haka nie znaleziono, ja byłem jedynie ofiarą zemsty za to, że nie wszystko akceptowałem!...

Dziś w wolnej chwili myśli o sobie, że jak na szefa ma chyba zbyt łagodny charakter, ale ludzie chcą z nim pracować, więc po co się zmieniać?

Dumny jest z ośrodka dla niewidomych i słabowidzących przy ul. Paukszty w Olsztynie. Początkowo miał to być kompleks mieszkaniowy wraz z systemem opieki zdrowotnej, terapeutycznej, ale też rozwoju kultury. Od pewnego czasu ośrodek zmienia funkcję i z konieczności staje się domem opieki społecznej. Po prostu - społecznie przyszły gorsze czasy.

W tym roku Polski Związek Niewidomych obchodzi 60 lat istnienia, a Okręg Warmińsko-Mazurski tego związku ma swoje 55-lecie. Tadeusz Milewski chciałby, aby ludzie, którym los zabrał wzrok, uwierzyli w to, że można żyć wśród innych, nie będąc uciążliwą kulą u nogi. Można żyć po swojemu. I ma jeszcze jedno marzenie: żeby Stadion Leśny w Olsztynie ożył i służył wszystkim ludziom.

******

Rozmowy z członkami Polskiego Związku Niewidomych stały się inspiracją do napisania projektu „Wstaje dzień i ja chcę go zobaczyć”. Projekt ma przybliżyć zrozumienie ludzi, którzy stracili lub tracą wzrok, a mimo to starają się żyć jak inni, pracując, rozwijając swoje pasje i snując marzenia. Główni realizatorzy projektu: Elżbieta Mierzyńska (Fundacja Środowisk Twórczych i członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, www.fundacjaolsztyn.pl, www.andymian.pl), Tomasz Grabowski (fotografik, www.tomekgrabowski.com), Andrzej „Andymian” Mierzyński (muzyk, kompozytor, www.andymian.pl). Finał projektu wraz z uroczystością jubileuszu PZN Okręgu Warmińsko-Mazurskiego planowany jest po Nowym Roku.


2011-11-29 14:27, Elżbieta Mierzyńska

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24