Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Zawsze muszą być Floydzi!

(fot: archiwum Spare Bricks)

- Umiesz powiedzieć, dlaczego muzyka Pink Floyd tak przyciąga?

- Temat morze. W ich muzyce i tekstach jest coś wyjątkowego. Za pomocą dźwięków można wyczuć błagalne wołanie o ratunek dla ludzkości. Niestety, nie da się tego powiedzieć o samych muzykach. Ich typowo ludzkie zachowanie, konformizm i czasami prostackie spory, czynią ich bardzo podobnymi do nas wszystkich. Krótko mówiąc, byli wspaniali w latach swojej muzycznej świetności. Sam Waters, w jednym z wywiadów stwierdził, że ludzkość nie jest zdolna do człowieczeństwa. Chyba zaczynam filozofować, ale to jest cała prawda o nas. O mnie też. Codziennie spędzam w samochodzie prawie dwie godziny. Rano słucham wiadomości zobligowany charakterem mojej pracy i po tym wszystkim włączam Foydów. Dumam przy ich muzyce. Zastanawiam nad swoim postępowaniem i skłaniam się do mocnych postanowień poprawy i zadając sobie pokutę. Dojeżdżam do domu, wyłączam muzykę i zapominam. Prawdopodobnie powinienem więcej słuchać tej muzyki. Prawdopodobnie fani Floydów mają podobne odczucia. I właśnie dlatego ich muzyka nigdy się nie starzeje.

- Nie jest to muzyka łatwa. Teksty nie są proste. Wykonanie wymaga warsztatu. Jak przy takim zespole, powstałym wiele lat temu, wypadają inne współczesne produkcje?

- Czytałem różne opinie i analizy. Jest bardzo dużo całkowicie odmiennych zdań. Gro krytyków twierdzi, że muzycznie, wbrew pozorom, jest to bardzo prosta konstrukcja. Kluczem do wyjątkowej atmosfery tej muzyki jest fascynująca aranżacja i serce jakie wkładają członkowie zespołu. To jednak dotyczy muzyki, ponieważ nie spotkałem się z takimi opiniami w odniesieniu do tekstów. Te z kolei są pełne metafor i tajemnic. Przy tekstach trzeba trochę pomyśleć. Na koncercie w Filharmonii zaplanowaliśmy eksperyment. Robert Zienkiewicz postanowił zinterpretować i przetłumaczyć utwór Hey You. Zespół wykona go w języku polskim. Prawdą jest, że nikomu nie udało się dorównać - chociaż dysponujemy już teraz bardzo dużym parkiem muzycznym - mistrzowskiemu albumowi The Dark Side Of The Moon. Wydana 40 lat temu płyta do tej pory nie znalazła sobie równych. Wyjątkiem jest chyba utwór „Ona tańczy dla mnie” - ha, ha. Już kiedyś rozmawialiśmy na ten temat. Należy szanować każdy rodzaj muzyki, ale niekoniecznie musimy go lubić. Moim zdaniem sukces muzyki Pink Floyd polega na tym, że muzycy bezgranicznie się jej oddawali. To słychać i czuć. Każdy kto tworzy z pasją osiąga sukces.

- Od powstania zespołu w 1965 roku powstało wiele nowych dźwięków i tekstów. Uważasz, że mają szansę przetrwać tak jak muzyka Pink Floyd?

- Twórczość zespołu Pink Floyd jest wyjątkowa i bardzo tajemnicza, a zarazem bardzo popularna i znana niemalże każdemu. Na ten sukces złożyło się zapewne wiele czynników. Chciałbym zaznaczyć, że wszystkie opinie i stwierdzenia, które padają w tej rozmowie, są moim osobistymi odczuciami. Dopuszczam możliwość, że niektórzy fani Pink Floyd mogą inaczej postrzegają ich muzykę. Poza Floydami słucham bardzo różnych utworów innych artystów. Nie do wszystkich jednak wracam, a do Floydów zawsze.

- Artyści pozostawili po sobie niewielu naśladowców. Ty poznałeś Spare Bricks. Co możesz o nich powiedzieć?

- Z okazji 40 tej rocznicy wydania Ciemnej Strony razem z grupą fajnych ludzi zorganizowaliśmy prezentację płyty, ze specjalnymi prezentacjami na kopule. Po pokazie czytałem komentarze. W jednym z nich osoba pod pseudonimem Floydian zasugerował, że fajnie byłoby zrobić jeszcze raz coś takiego, ale z muzyką na żywo. W poście podał mi nazwę polskiego zespołu coverowego. Napisałem do nich, ale nikt się nie odezwał i zacząłem szukać. Całkiem przypadkowo znalazłem drugą grupę pasjonatów z Jeleniej Góry i Wrocławia. Szybko nawiązaliśmy kontakt. Zespół był tak otwarty na współpracę, że wytrzymali moją uporczywość i zorganizowaliśmy zapoznawczy koncert w Mrągowie. Z czystym sercem mogę stwierdzić, że wspaniale pracuje się z tym zespołem. Pomysły sypały się jak z rękawa i nie sposób było wszystko wprowadzić do realizacji. Ciekawe w tym wszystkim było to, że cały scenariusz i próby odbywały się wirtualnie. Na żywą próbę mieliśmy niespełna 5 godzin. Finalnie, przy wypełnionej po brzegi sali mrągowskiego CKIT odbyło się wydarzenie, które przypadło publiczności do gustu. Oczywiści znalazły się także negatywne opinie. Nie jest łatwo oddać klimat bez kopiowania jeden do jednego. Ja byłem zachwycony. Spełniłem swoje kolejne marzenie związane z Floydami. Nie spocząłem na laurach. Kolejnym wyzwaniem był Olsztyn. Obwiałem się trochę (i obawiam się nadal) jak propozycję takiego koncertu przyjmie olsztyńska publiczność. Zespół gra bardzo klimatycznie, z ogromnym zaangażowaniem. Na dźwięki solówek w wykonaniu Pawła dostaję gęsiej skórki. Moim zdaniem Spare Bicks, dzięki sowim aranżacjom robi wspaniałą muzyczną ucztę dla fanów. Poczekamy na opinie po koncercie. Jeżeli będzie ok, to będę myślał o organizacji kolejnych koncertów.

- Jak zaplanowałeś prace przy tym przedsięwzięciu?

- Swoim zwyczajem rozplanowałem całą promocję i wszystkie ewentualności w przypadku braku zainteresowania. Zacząłem przygotowywać materiały, popełniłem przy okazji wiele błędów i produkowałem wszystko dwa razy. W tym samym czasie ruszyła sprzedaż biletów. Odbyło się to z niewielką promocją w radiu i większą na Facebooku. Gdy miałem przygotowane plakaty w różnych formach oraz zorganizowane różnorodne nośniki reklamowe, okazało się, że w sprzedaży już nie ma w biletów. Mam za to całą masę plakatów, które po prostu rozdamy uczestnikom koncertu (o ile będą chcieli je przyjąć). Tak na marginesie kiedyś próbowałem namówić do przyjazdu na Warmię i Mazury Australian Pink Floyd, ale totalnie nie wykazali zainteresowania. Więc więcej nie podejmowałem prób. Mamy za to swoich polskich, wspaniałych, grających i śpiewających z głębi duszy muzyków. To właśnie ich usłyszymy i zobaczymy 10 listopada w Filharmonii.

- Dobrze, teraz na zakończenie powiedz mi, dlaczego Twoim zdaniem karierę robią proste piosenki, a trudne , choć dobre, poznają tylko nieliczni?

- Myślę, że potrzebne są proste piosenki, tak jak potrzebne są niektórym do życia wspominane już kiedyś w wywiadzie z Tobą hamburgery. Byłem ostatnio na koncercie z gatunku muzyki niszowej i pełna sala przeczyła temu, że nie ma ona odbiorców. W słuchaniu jest raczej równowaga. Brakuje jej natomiast w finansowaniu. W życiu tak już jest, że zarabiamy na populizmie, a realizujemy się w ambitnych projektach. Na ambitne projekty zarabiamy na populizmie i to cała prawda - przynajmniej o mnie.


2014-10-27 11:26, Elżbieta Mierzyńska

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24