Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Urzędnik z Dywit mistrzem świata

Para Beach Volley Standing Challange Cup w Pattaya w Tajlandii (fot. Promocja UG Dywity)

Zawody, w których wzięło udział siedem ekip z całego świata nazywane są nieformalnymi mistrzostwami świata. Turniej Para Beach Volley Standing Challange Cup odbył się w Pattaya w Tajlandii w dniach 24-29 października. Obok reprezentacji Polski wzięły w nim udział ekipy: USA, Niemiec, Kazachstanu, Laosu i dwie drużyny Tajlandii.

- Turnieje, które gromadzą najlepsze drużyny świata w siatkówce plażowej osób niepełnosprawnych rozgrywane są co dwa, trzy lata - mówi Piotr Moszczyński, reprezentant Polski, a na co dzień geodeta Urzędu Gminy w Dywitach. - Dlatego można powiedzieć, że były to nieformalne mistrzostwa świata.

Polacy bronili tytułu mistrzów, który wywalczyli trzy lata temu podczas zawodów w Kuala Lumpur. Ostatecznie tytuł najlepszych siatkarzy plażowych globu został obroniony, ale nie było łatwo. W eliminacjach Polacy w składzie Piotr Moszczyński (Dywity), Adam Stępień (Warszawa) i Artur Wąsowicz (Miłoszyce) wygrali z Tajlandią „B” i USA po 2 do 0 i z Kazachstanem 2 do 1. W półfinale z kwitkiem odprawili pierwszą drużynę Tajlandii stosunkiem 2 do 0. W finale polscy siatkarze ponownie zmierzyli się z Amerykanami. I choć wynik 2 do 0 sugeruje, że mecz był łatwy, ale miał on swoją dramatyczną historię.

- Co to był za finał, jakie emocje! - relacjonuje Piotr Moszczyński. - Pierwszego seta wygrywamy 21:19, w drugim secie przy stanie 15:17, Adam Stępień, nasza najlepsza armata w ataku łapie kontuzję stopy i nie może atakować. Po 5 min. przerwy medycznej wychodzimy i walczymy jak w bojowym szale, ryzykujemy zagrywką, bronimy trudne piłki, Artur doskonale gra w ataku, wygrywamy 22:20! Jesteśmy mistrzami świata! Euforia!

Jak podkreśla urzędnik-siatkarz z Dywit warunki klimatyczne w całym turnieju były ekstremalne. Temperatura w cieniu dochodziła do 35 stopni (na słońcu ponad 40 stopni), a wilgotność wynosiła 80 procent. Dodatkowym utrudnieniem był brak czasu na aklimatyzację. Na drugi dzień po przylocie Polacy grali już swój pierwszy mecz (sześciogodzinna różnica czasowa, sprawiła, że finał z USA zaczął się o 4 nad ranem polskiego czasu - w Tajlandii była godz. 10.00).

- Satysfakcja po zwycięstwie jest olbrzymia - mówi Piotr Moszczyński. - Tym bardziej, że Amerykanie mieli nad nami przewagę fizyczną. Pokonaliśmy ich techniką, sposobem i wielką wolą walki.


2015-11-02 19:03, UG Dywity

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24