Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Deprecjonowanie Komisji Weneckiej trwa

 

W relacjach międzynarodowych nowym elementem stał się czynnik OBRAŻANIA SIĘ, połączony czasem z POUCZANIEM PARTNERÓW. Twórczy wkład wniósł w to dzieło niezbyt doświadczony wiceminister obrony narodowej w ramach akcji „Widelec”. Ale proces ten widoczny jest także w odniesieniu do niektórych organizacji oraz instytucji europejskich. Pamiętamy „wdzięczne” pisma ministrów Ziobry, Błaszczaka et consortes kierowane do Brukseli. Teraz „na widelcu” znalazła się przede wszystkim Komisja Wenecka.

Ta do niedawna niezbyt znana w Polsce struktura (oficjalna nazwa: „Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo”), istniejąca od 26 lat, to organ doradczy Rady Europy ds. prawa konstytucyjnego, do którego Polska należy od 1992 r. W jej skład wchodzą reprezentanci ponad 60 państw, nie tylko z naszego kontynentu, by wspomnieć choćby USA. Specjalny status mają m.in. przedstawiciele Watykanu, Japonii, czy RPA. To z reguły uznani prawnicy. A sama Rada Europy to najstarsza organizacja polityczna, ustalająca standardy praw człowieka, przy czym Polska już w 1993 r. uznała jurysdykcję strasburskiego Trybunału Praw Człowieka, będącego organem Rady.

W kontekście sporów wokół naszego Trybunału Konstytucyjnego (wyboru jego sędziów, kolejnych ustaw „naprawczych” parlamentu itd.) w grudniu ub.r. minister Waszczykowski (i słusznie!) zaprosił do Warszawy delegację Komisji Weneckiej, by zajęła stanowisko w tej materii. Choć Komisja uznała za sprzeczny z polską konstytucję wybór aż 5 nowych sędziów Trybunału w ub.r., to w pierwszej i kolejnych opiniach poddała wyraźnej krytyce ograniczanie roli tej instytucji w naszym systemie politycznym.

I odtąd podejście rządu i czołowych parlamentarzystów PiS zmieniło się diametralnie. Przekroczyło ostatnio dopuszczalne ramy. Zaczęto mówić np., iż członkowie Komisji mogą w Polsce przebywać jako turyści, a swoje złote myśli przedstawił naturalnie prokurator Piotrowicz. Ale trudno przebić dwójkę megaharcowników aktualnego obozu władzy, jakimi są - pozujący na nowego Talleyranda - szef naszej dyplomacji i dr hab. Krystyna Pawłowicz. Oboje znani z łagodności oraz szczególnej dbałości o dobór słów!

Minister Waszczykowski, który nigdy nikogo przecież nie obraził, zarzucił członkom Komisji stronniczość, nierzetelność, a także „obrażanie polskiego rządu i społeczeństwa”. Co więcej - oświadczył, że Polska „zakończyła współpracę z Komisją Wenecką”. Tu się zdecydowanie zagalopował gdyż, aby się tak stało, to nasz kraj musiałby wystąpić z Rady Europy, co by skompromitowało nas ostatecznie, a nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. To sekretarz Generalny Rady (obecnie jest nim nadal były premier Norwegii Thorbjoern Jagland) decyduje o działaniach Komisji.

Jeszcze dalej posunęła się posłanka Pawłowicz, która nie tylko nazwała działania Komisji Weneckiej „bezczelnymi”, ale określiła to ciało mianem „PATOLOGICZNEGO”. Przez ponad dwie dekady zasiadania w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, w tym w Komisji Monitoringowej ZPRE, blisko współdziałającej z Komisją Wenecką, nie słyszałem niczego podobnego!

Oba te przypadki można zbyć po prostu wzruszeniem ramion. Ale to chyba nie wystarczy! Dlatego przywołam myśl wybitnego XVI- wiecznego francuskiego filozofa i pisarza Michela de Montaigne’a: „KAŻDY Z NAS MÓWI CZASEM GŁUPSTWA, ALE NIEZNOŚNE SĄ TYLKO GŁUPSTWA WYGŁASZANE UROCZYŚCIE”. A ta sytuacja jest wprost modelowa!


2016-10-17 00:45, Tadeusz Iwiński

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24