Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Premiera filmu „Wiedźmuchy - odgrzebana historia Warmii i Mazur” w olsztyńskim kinie „Helios”

Premiera filmy „Wiedźmuchy” w kinie Helios (fot. St. Czachorowski - wszystkie)

Tymi słowami rozpoczyna się filmowa opowieść o grupie taneczno-widowiskowej „Wiedźmuchy”, pokazana w czwartek (20.07) w olsztyńskim kinie „Helios”. Grupa działa w naszym regionie od roku. Pomysł „kupiły” od swoich niemieckich koleżanek, które w Górach Harzu wykreowały produkt regionalny o nazwie „Hexen” (czarownice), na popkulturowy sposób nawiązujący do bajkowej „tradycji” starogermańskich wiedźm. „Wiedźmuchy” tańczą więc z miotłami, ubrane w specjalne stroje, gdzie staromodne suknie rodem z babcinej szafy uzupełniają szpiczaste kapelusze oraz podobnie szpiczaste buty. Twarze mają do tego ozdobione wielkimi, zakrzywionymi nosami, przyklejanymi do twarzy przed każdym występem. Osiemnaście pań w różnym wieku: od nastolatki do emerytki, odnalazło w tej „kobiecej grupie wsparcia” swój azyl, w którym regenerują siły i znajdują inspirację do kreatywnej aktywności w życiu.

W pewnym momencie zobaczył je olsztyński reżyser i producent filmowy, właściciel Action Studio, Daniel Kotyrba: „Wiedźmy pojawiły się w moim życiu znienacka, oczarowały mnie i tak się zaczęło”. Kotyrba zaproponował wiedźmom nagranie nowego filmu według własnego scenariusza. „Dotąd kręciłem filmy reklamowe, promocyjne, festyny, zabawy różnorodne. Taką akcję, jak ta, robiłem po raz pierwszy. Było trzydzieści aktorek, ja byłem sam. Było to bardzo trudne, chociaż także bardzo wesołe zadanie. Jestem bardzo zadowolony, że udało się w takim tempie film stworzyć. Dziewczyny są zadowolone, była fajna zabawa, i mam nadzieję, że nie jest to nasza ostatnia produkcja.” W filmie wykorzystano zdjęcia „lotnicze” wykonane przy pomocy drona, na które nałożono obraz wiedźmy lecącej na miotle nakręcony w sali gimnastycznej SP 3 w Olsztynie przy pomocy tzw. blue boxa. Udającej lot na miotle członkini zespołu rozwiewał wtedy włosy strumień powietrza płynący z elektrycznego wentylatora, a całość, po zmontowaniu, dała obraz wiedźmy unoszącej się nad pejzażem Warmii i Mazur i strzegącej porządku w naszym regionie. Pan Daniel bardzo dziękuje SP 3 za wsparcie tej, niekomercyjnej przecież, produkcji. Wykorzystano w niej także motyw pruskich bab, odgrzebany już parę lat temu i wykorzystany do promocji naszego regionu dzięki inicjatywie Wydziału Sztuki UWM.

Bo też film „Wiedźmuchy - odgrzebana historia Warmii i Mazur” to nowy pomysł na taką, „bajkową”, popkulturową promocję krainy tysiąca jezior. „W naszym filmie z baby pruskiej wyłaniają się Wiedźmuchy. W ten symboliczny sposób pokazujemy narodziny tej nowej koncepcji lansowania regionu” - mówi reżyser filmu. „Tak, jak z kobiety czasem wychodzi wiedźma, tak samo tutaj wiedźmy wyszły z naszej baby pruskiej.”
Symboliczne znaczenie ma także wybór miejsca nagrywania zdjęć plenerowych do filmu Kotyrby. Na zamku w Reszlu, 21 sierpnia 1811 roku, zginęła bowiem na stosie Barbara Zdunk, ostatnia spalona w Europie „czarownica”.

Zespół „Wiedźmuchy” założyła Kieźliniucha, zwana przez swoje koleżanki „Wiedźmą Matką”. Kieźliniucha to oczywiście artystyczny pseudonim, taki, jak pseudonimy pozostałych uczestniczek tego przedsięwzięcia. Panie wykonują na co dzień różne zawody i dlatego chronią swoją prywatność, używając do celów teatralnych specjalnych, „wiedźmuchowskich”, pseudonimów. „Czwartkowy wieczór to ukoronowanie roku pracy, roku kreatywnego myślenia i rozwijania życiowych pasji.” - opowiada Kieźliniucha - „Bawimy się, terapeutyzujemy, wspieramy . Jeśli któraś ma jakiegoś doła, to zbieramy się, tańczymy razem nasze układy, wstawiamy posty na Facebooku - czyli, krótko mówiąc, pomagamy sobie nawzajem.”

Wśród członkiń zespołu są osoby różnych profesji. Jedna z nich, Szanel, jest doktorem nauk humanistycznych na UWM. „Wiedźmuchowanie” to dla niej sposób na realizację swoich pasji w dojrzałym wieku. „Chodzi o to, żeby samemu dobrze się poczuć, czerpać radość z życia, pracować i bawić się wraz z kobietami, które są ciekawe, fajne, „odlotowe” - bo na miotłach czasami też latają. Żeby robić też coś, co jest inne, niekonwencjonalne a jednocześnie twórcze. Dla mnie to jest realizowanie idei „siostrzaństwa kobiet”. Siostry wiedźmy - po prostu” - kończy Szanel ze śmiechem.

Dwie najmłodsze wiedźmy w zespole to: Żanicha i Gabrycha, siedemnastoletnie licealistki z Olsztyna. „Tutaj nie liczy się żadna granica wieku” - wyjaśnia Żanicha - „Jedna z Pań mogłaby być moją babcią, ale kiedy już jesteśmy ze sobą „na ty”, to ja kocham ją jak siostrę wtedy. Nasze wzajemne wspieranie się polega też na tym, że dzielimy się między sobą swoimi przeżyciami. I pomagamy sobie wzajemnie w razie potrzeby”. Oczywiście prawie nikomu w szkole nie mówią młode wiedźmy o tej swojej pasji, „najwyżej kilku najbardziej zaufanym przyjaciołom”. Za to „odkąd jestem w zespole, nie wstydzę się tego, kim jestem. Mam tu taką swoją odskocznię, która będzie mi przydatna w każdej sytuacji. Prze to wyrażanie samej siebie jest dużo łatwiejsze. Podczas występu spotyka się różne osoby. To jest także kształtowanie charakteru. Jestem teraz bardziej otwarta na ludzi” - tłumaczy Żanicha.

Inna Wiedźmucha, oczywiście w czerwonej sukni, tak, jak pozostałe koleżanki z zespołu, przyprowadziła na premierę swoją dziewięcioletnią córeczkę, także ubraną w czerwoną sukienkę. Dziewczynka nie przystała jeszcze do Wiedźmuch, chociaż planuje uczynić to w przyszłości „bo to bardzo fajna zabawa”.

Na premierę przyszły też dwie „Baby Ruśkie”, jak o sobie mówią te członkinie Koła Gospodyń w Rusi. „Wiedźmuchy zawiązały się rok temu w Rusi, nie mogło nas więc tutaj zabraknąć” - mówi Halina Zapadka, skarbnik koła. Jej koleżanka, Barbara Gromalska, podkreśla, że od tamtego czasu Ruś regularnie współpracuje z zespołem przy organizacji różnych imprez.

Pan Marek z Olsztyna jest mężem jednej z wiedźm i bardzo podoba mu się ten rodzaj aktywności jego małżonki: „Kiedy wyszaleje się tam, w zespole, to potem w domu jest spokojniejsza. Chociaż zdarzają się oczywiście też chwile niespokojności, ale jest to wszystko do przeżycia, i to sympatycznego przeżycia” - stwierdza z ukontentowaniem.

Na czwartkowej premierze nie zabrakło profesora Stanisława Czachorowskiego z UWM, znanego w regionie popularyzatora nauki, zajmującego się także ochroną dziedzictwa kulturowego Warmii i Mazur: „Nie wiem, czy posiadamy tradycje wiedźmińskie, natomiast jest to jeszcze jeden pomysł na zwrócenie uwagi na region. I tak ten film został zrobiony pod kątem promocyjnym. Ciekawy pomysł, wpisujący się moim zdaniem we współczesny nurt popkulturowy. To jest pomyślane z taką wizją na przyszłość. Teraz oglądamy jedynie początek. Spodobał mi się element ochrony przyrody, kiedy była mowa o tym, że Wiedźmuchy pilnują, żeby nikt nie śmiecił w lesie. To nie jest tylko odwoływanie się do tradycji, która kiedyś była, ale tradycja jest rzeczą żywą, którą ciągle kreujemy, tworzymy na nowo.”

Pamiętajmy: „Wiedźmy” - to te, które „wiedzą co i jak”.


2017-07-22 11:45, Łukasz Czarnecki-Pacyński

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24