Olsztyn24 - https://www.olsztyn24.com/
Austria - bardziej prawicowa i nacjonalistyczna

 

Niedzielne, przedterminowe wybory parlamentarne do 183-osobowej Rady Narodowej (w drugiej Izbie, podobnie jak w Niemczech, zasiadają przedstawiciele 9 krajów związkowych) wzbudziły duże zainteresowanie międzynarodowe, m.in. z uwagi na liczne przemeblowania sceny politycznej nad Dunajem. To przed rokiem w wyborach prezydenckich kandydaci dwóch tradycyjnych formacji: Austriackiej Partii Ludowej (chadecka, OeVP) i Socjaldemokratycznej Partii Ludowej (SPOe) nie weszli nawet do drugiej tury, zaś w powtórzonym w grudniu głosowaniu w tej turze reprezentant Zielonych Alexander van der Bellen zwyciężył o „włos” z Norbertem Hoferem - przedstawicielem skrajnie prawicowej i populistycznej FPOe (Partii Wolnościowej), zręcznie wykorzystującej bardzo silnie rozbudzone nastroje antyimigranckie. Tu znów widać analogie z sytuacją w RFN, choć austriaccy populiści są bez porównania silniejsi od Alternatywy dla Niemiec (AfD).

Socjaldemokraci i chrześcijańscy demokraci rządzą w Austrii nieprzerwanie od II wojny.-samodzielnie (czy z mniejszymi ugrupowaniami), ale najczęściej WSPÓLNIE - w wielkiej koalicji. Spośród 12 kanclerzy - od pierwszego Leopolda Figla (1945-53) do pełniącego swój urząd zaledwie od ub.r., (wcześniej prezesa kolei austriackich) Christiana Kerna - 7 było socjalistów (tak się kiedyś nazywała SPOe, powstała jeszcze w końcu XIX stulecia), a 5 konserwatystów z FPOe. Do najwybitniejszych bez wątpienia należeli: Bruno Kreisky (kierował rządem w latach 1970-1983) oraz Franz Vranitzky (1986-1997).

W szranki tym razem stanęło aż 14 partii, przy progu wyborczym wynoszącym 4%, zaś upoważnionych do głosowania było 6,4 mln obywateli. Ostatecznych wyników jeszcze nie ogłoszono, na co wpływ ma to, iż aż ok. 890 tys. Austriaków głosowało listownie. Ale - jak napisał dziś na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w artykule „Rewolucja nazywa się Kurz”, Stephan Loewenstein: „Zwycięzców jest dwóch. Pierwszy to Sebastian Kurz, który w wieku 24 lat został sekretarzem stanu (w MSW-T.I.), 3 lata później stanął na czele dyplomacji, zaś mając 30 lat objął kierownictwo partii chadeckiej, a ta wyraźnie poprawiła swój poprzedni rezultat i jest dziś najsilniejsza. Kurz ma więc ogromne szanse, aby zostać kanclerzem i tworzyć rząd. Drugim zwycięzcą jest Heinz-Christian Strache - lider Partii Wolnościowej, mającej też nadzieje na udział w rządzie.

3 partie wyraźnie zdominowały wybory: chadecy/konserwatyści z OeVP (mający nader bliskie kontaktu z niemiecką CDU/CSU) uzyskali ponad 31% głosów. Socjaldemokraci i populiści z FPOe szli „łeb w łeb” i otrzymali po ok. 26-27% . Wszystko to odbyło się kosztem mniejszych ugrupowań. Zieloni nawet nie weszli do parlamentu, także ze względu na wewnętrzny podział, bowiem dość popularny - ze względu na bezkompromisową walkę z korupcją - ich polityk Peter Pilz stworzył własną strukturę, która (nazwana złośliwie, od nazwiska lidera, „zatrutym grzybem”) zdołała przekroczyć próg wyborczy, ale „uśmierciła” macierzystą partię. Możliwy podział mandatów jest następujący: OeVP-62, SPOe-52, FPOe-51, Neos (liberałowie) - 10, Pilz-8).

FENOMEN KURZA

W kampanii wyborczej zauważalna była tendencja odchodzenia szeregu formacji od definiowania się jako „partie” - na rzecz „list” czy „ruchów”. To z pewnością wpływ udanej kampanii prezydenta Macrona we Francji. Nawet chadecy zaprezentowali się jako „Lista Sebastiana Kurza”, zmieniając też tradycyjne kolory i logo formacji, którą przedstawiali jako „NOWA” Partia Ludowa, próbując dokonać swoistego jej odmłodzenia. Nie zabrakło też skandali, przy czym największy z nich i nie do końca wyjaśniony związany był z rzekomymi stronami Kurza na Facebooku, które uruchomił izraelski spin doktor socjaldemokratów Tal Silberstein.

Fenomen Kurza (2 miesiące temu skończył zaledwie 31 lat) będzie analizowany jeszcze długo. Szef młodzieżówki swojej partii odbył służbę wojskową, przerwał studia prawnicze i poświęcił się całkowicie polityce. Gdy wszedł do parlamentu w 2013 r. kanclerz Werner Faymann powołał go na stanowisko ministra spraw zagranicznych. Był wtedy najmłodszym szefem dyplomacji na świecie. Wykazywał się dużą zręcznością, a dopisywało mu też szczęście. Np. Austria akurat objęła przewodnictwo Rady Europy i stwarzało to możliwość występowania z szeregiem inicjatyw. W Wiedniu finalizowały się niezwykle ważne negocjacje 6 państw (USA, Chiny, Rosja, Wielka Brytania, Francja i RFN) z Iranem ws. ograniczeń programu atomowego tego państwa, których Kurz był gospodarzem.

Pamiętajmy też, iż austriacka stolica to siedziba wielu instytucji i organizacji systemu Narodów Zjednoczonych (jedna z 4 głównych - obok Nowego Jorku, Genewy i Nairobi), np. Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, czy UNIDO. Tu znajdują się ponadto m.in. główne kwatery OBWE i OPEC-u. Na to nakłada się wreszcie pozycja Austriaków w Europejskiej Partii Ludowej (EPP) - jednej z dwóch największych rodzin politycznych kontynentu.

Równie ważna okazała się umiejętność młodego polityka radzenia sobie z wielkim kryzysem migracyjnym roku 2015. Na nim właśnie zbijała główny kapitał prawicowo-populistyczna Partia Wolnościowa, żądając np. stworzenia specjalnych więzień dla radykalnych islamistów, czy też pozbawiania obywatelstwa tych Austriaków, którzy walczyli w szeregach ISIS. Kurz de facto przejął cały program antyimigracyjny FPOe (liderowała ona przez długi czas w sondażach)- nadając mu łagodniejszy wyraz i, co więcej, był w stanie wcielać go w życie.

Oczywiście, iż grubo przesadził przypisując sobie główne zasługi w zamknięciu tzw. szlaku bałkańskiego dla migrantów, choć wniósł swój wkład w ten proces. Ale np. to on zaproponował przyjęcie tzw. Ustawy Islamskiej (Islamgesetz), zakazującej m.in. finansowania budowy meczetów przez podmioty zagraniczne, płacenia imamom pensji, a także regulującej, jakie wersje Koranu będą dopuszczane nad Dunajem. Z drugiej strony - np. zgodzono się na żywność halal dla muzułmanów służących w wojsku oraz możliwość wsparcia religijnego, mającego zwalczać radykalny islam. Z pewnymi modyfikacjami ta ustawa weszła w życie. Ponadto rządząca koalicja socjaldemokratyczno-chadecka ustanowiła 35-tysięczny limit przyjmowania wniosków azylowych w danym roku.

„ORBANIZACJA” AUSTRII CZY KURS PROEUROPEJSKI?

Młodszy o 8 lat od Macrona Sebastian Kurz okazał się przy tym zaskakująco skuteczny w rozgrywkach międzypartyjnych. Wydawało się np, iż znacznie odeń bardziej doświadczony były lider Partii Ludowej i szef dyplomacji Michael Spindelegger (znany mi ze Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy) wygra wewnętrzną rywalizację. Ale nie! W maju br. to Kurz został nowym liderem swej formacji w miejsce Reinholda Mitterlehnera - także wicekanclerza i ministra gospodarki. Wkrótce wymusił przyspieszone wybory.

Przy trzech dużych partiach o zbliżonej sile parlamentarnej wystarczy dowolna koalicja dwóch z nich do powstania gabinetu. Wszystkie trzy raczej nie wejdą do koalicji, bo byłoby to dziwolągiem. Socjaldemokraci z Partią Wolnościową już rządzili (w okresie 1983-1986), ale była to zupełnie inna epoka. Dziś to wydaje się niemal nieprawdopodobne. Pozostaje więc alternatywa: ponownie chadecy z socjaldemokratami, ale z kanclerzem (Kurzem) z tej pierwszej partii albo chadecy z populistyczną Partią Wolnościową.

Ten ostatni wariant już przerabiano stosunkowo niedawno - w latach 2000-2005 (z pewną modyfikacją do 2007 r.). Czarnym bohaterem stał się wówczas Joerg Haider - były premier Karyntii, prawnik, lider FPOe (zginął później, w 2008 r., w wypadku samochodowym, prowadząc auto pod wpływem alkoholu). Wtedy - w 2000 r. Unia Europejska (14 państw) wprowadziła wobec rządu Wolfganga Schuessela sankcje i to był jedyny taki przypadek w jej dziejach. Stracher, eurosceptyk, obecnie kierujący Partią Wolnościową był współpracownikiem Haidera. W kampanii Kurz nigdy nie wykluczył możliwości takiego scenariusza.. Czy jest on realny? Według ustępującego kanclerza Kerna mogłoby w takim przypadku dojść do „orbanizacji” Austrii. To nader plastyczne i ostre sformułowanie.

Niełatwa, ale zapewne najbardziej stabilna i bezpieczna w sensie proeuropejskości, a więc wspólnego stawiania przez Unię czoła nowym wyzwaniom byłaby ponownie koalicja chadecko-socjaldemokratyczna. Austriacka odmiana koalicji typu „Jamajka”, powstająca właśnie w Niemczech matematycznie nie jest bowiem możliwa bez udziału Partii Socjaldemokratycznej. A z kolei nie zawsze stare francuskie powiedzenie: „Plus ca change,plus c’est la meme chose” („Im bardziej coś się zmienia, tym bardziej jest tym samym”) musi mieć wydźwięk negatywny.

Z najmłodszym już niedługo premierem świata Polska oraz kraje Grupy Wyszehradzkiej powinny dobrze współpracować. Nie powinno to być trudne, jako że Kurz - gdy został szefem dyplomacji - z pierwszą wizytą zagraniczną wybrał się do Chorwacji.


2017-10-17 18:30, Tadeusz Iwiński

Więcej informacji znajdziesz na Olsztyn24