Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
14:52 01 maja 2024 Imieniny: Józefa, Filipa
YouTube
Facebook

szukaj

R E K L A M A
Banner A
Newsroom24 Z serwisów
red. | 2011-08-01 16:12 | Rozmiar tekstu: A A A

e-VariArt

Olsztyn24
VariArt 2/2011

Czy w dzisiejszych czasach artysta bez profilu w Internecie istnieje? To jedno z pytań, jakie stawiają przed sobą, i na które odpowiedzi poszukują autorzy najnowszego wydania czasopisma kulturalno-literackiego VariArt. Drugie z tegorocznych wydań VariArt czeka na czytelników w bibliotekach podległych Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Olsztynie, wydawcy czasopisma, i (jakżeby inaczej) w Internecie pod adresem www.wbp.olsztyn.pl.

A że dywagacje nad rolą Internetu we współczesnej kulturze są dominujące w bieżącym wydaniu VariArt redakcja pisma podkreśla już we wstępniaku. Napisano tam, co następuje.

„^ z głów! - taki wpis otrzymałby dziś Chopin po koncercie lipskim na swoim Facebook-profilu. Komentarz wpisałby Schumann, alias 5HóM4Nn.

Czy dziś artysta bez profilu nie istnieje? Czy Internet jest szansą czy pułapką? Czy można w nim wypłynąć czy zatonąć? Takie pytania dręczą ludzi od początków istnienia e-Sieci - my odpowiedzi ostatecznej nie damy, ale kilka postaw prezentujemy - od entuzjastycznej po nieufną. Minimalbooks Siweckiego, „ośli” zachwyt Iwaszczyszyna, pragmatyzm Cieślaka, ostrożność Bauera i Beśki. Przedstawiamy też najmłodsze e-dziecko CEiIK-u
- Multimedialne Archiwum Spotkań Zamkowych.
R E K L A M A
Nowatorskie pomysły pączkują nie tylko w Internecie - odkrywczą koncepcję muzyki wokalnej prezentuje Marcin Wawruk, próbę współczesnego odczytania noveau roman - Waldemar Tychek, o nowych koncepcjach artystycznych w przestrzeni publicznej mówią Adam Cieślak i Bartosz Świątecki. Klub Literacki Młodych i „rzeźnicki” konkurs literacki MOK-u prezentuje Iwona Łazicka-Pawlak. Czy wobec tego koniec sztuki recytacji? - pyta retorycznie Roman Maciejewski-Varga.

Tradycyjnie w „VariArcie” nie zabraknie recenzji muzycznej, „Fotomontera”, „Szkicu z obrazkiem” Dariusza Szymanowskiego, recenzji książek regionalnych i relacji z wydarzeń kulturalnych oraz tekstów literackich - tym razem jest to proza Katarzyny Enerlich, poezja Whitmana w niepublikowanym dotąd przekładzie Krzysztofa Dariusza Szatrawskiego oraz wybrane utwory laureatów Rzeźni Literackiej. W galerii „VariArt-u” eksponujemy prace uczestników VII Olsztyńskiego Biennale Sztuki. Czy w tych elektronicznych czasach umiemy jeszcze grać w Czarnego Piotrusia? Na okładce baby pruskie, którymi Olsztyn stoi. Zagrajmy babą w Babo-Piotrusia!

„VariArt” zamyka komentarz w sprawie „Wawrzynu 2010” w rewolucyjnym tłumaczeniu na język pokemoński (wreszcie dotrzemy do najmłodszego pokolenia!).

Niech @ będzie z wami! e-Redakcja”


W czasopiśmie znajdą coś dla siebie również miłośnicy tradycyjnych form obcowania z kulturą, np. z literaturą. Dla zachęcenia tychże do sięgnięcia po VariArt publikujemy zamieszczoną tam zabawę literacką Anny Rau zatytułowaną „Fotomonter X”.

„Zbigniew S. znów obudził się z tym strasznym uczuciem, że dziś w nocy nie istniał. Nie - że go ktoś zabił. Nie - że cofnął się w czasie do idiotycznego okresu dzieciństwa - gdyż tak je w swojej powadze i poczuciu prestiżu społecznego odbierał. To całe ganianie z misiem pod pachą w kółko wokół kamienicy (mieszkał na Karłowicza). Albo bieganie tam i z powrotem po schodach z okrzykami ta-ta-ta-ta i zabijaniem z broni wszystkiego, a zwłaszcza wroga... O nie! Tej nocy - chyba po raz tysięczny, odkąd zamieszkał w dzielnicy Nagórki - wyraźnie pamiętał! - we śnie czy poza snem po prostu poczuł, że nigdy nie istniał! Nagle znalazł się w rzeczywistości, w której nikomu nawet nie przyszła do głowy myśl, że Zbigniew S. mógłby zaistnieć. Gdzie byli moi rodzice, Bóg raczy wiedzieć. I jaka szkoda! - mam przecież liczne dokonania i do czegoś tam doszedłem. Jego śpiąca obok żona jak zwykle nie wyczuła problemu i nawet się nie obudziła. Choć w tym strasznym momencie nocy jej też nigdy nie było. Niczego nie było: ścian, mebli ekologicznych acz z połyskiem, bambusowego dywanu old design i zawieszonych na ścianach czaderskich talerzy do potraw molekularnych.

Zbigniew S. westchnął, przerzucił bolesnym rzutem ciało na podłogę i z ulgą pogrążył się w porannym labidzeniu nad rozkoszami wstawania do pracy. Nie będę o tym myślał - mamrotał do siebie. Niepokoiło go tylko to, że podobne nocne wspomnienia - i to niejeden raz - słyszał z ust kilkorga sąsiadów spotykanych w windzie, na przystanku, na podwórku, w sklepie. Wyszło na to, że w nocy mieszkańcy Nagórek masowo i naprawdę odczuwali swe nieistnienie. A przecież byli. Bzdura jakaś - kiwał głową. - To ten stres i spaliny. Ale w głowie zakiełkowała mu myśl - Przypilnuję tę diabelską godzinę. Nie zasnę, wstanę i przegonię zmorę. A przede wszystkim zobaczę, co to jest. Przez chwilę poczuł się jak warmiński Van Helsing i to pomogło - aż do czwartej nad ranem... kiedy nagle się zerwał i zobaczył... nic. Zresztą nie „zobaczył” właściwie - nie miał oczu. NIE BYŁO GO. Nie było wieżowców, domków z ogródkami, wielkiego osiedla. Huśtawek, kościoła z białej cegły, sklepów całodobowych, umiłowanych samochodów marki wszelakiej. Było pole szerokie. Mgły unoszące się poziomymi pasmami nad czarnoziemem, jakiś pojedynczy nieśmiały jeszcze głos ptaka. „Gdzie Nagórki?!” - Zbigniew S. wydał z siebie broczący rozpaczą krzyk. I zniknął zupełnie.

Rano, za półtora godziny, gdy znów wstawał do pracy, właściwie niczego nie pamiętał - tylko zza papierowej ściany od sąsiadów usłyszał ni to okrzyk ni skowyt ulgi przemożnej - „Istnieję! Ja jestem!!!”.

Jacenty jak zwykle orał pole. Na głosy, które fruwały mu zza odgarnięciem każdej skiby nie zwracał uwagi. Już dawno przestał pluć przez lewe ramię i syczeć „W imię Ojca..”. Wielebny Pharrer Bruno wyjaśnił mu, że to dusze czekające zmiłowania w ziemi - i że ani go nie widzą, ani słyszą, tylko czekają zbawienia. Więc i on ma na nie uwagi nie zwracać, a robić swoje. Jacentemu tylko jeden głos wydał się dość przejmujący: „Mamo, nie ma mnie, nie ma!” - usłyszał pewnej godziny, jak zwykle orając. Jacenty nie wytrzymał - pomyślał o swoim pięcioletnim szurku śpiącym w chałupie i wyszeptał:

- Cichaj, maluśki, to zły sen.”


Więcej w ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Podobne artykuły
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
R E K L A M A
Banner F
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.