Zapowiadana od kilku miesięcy rewolucja w układzie linii komunikacyjnych w Olsztynie może w ogóle nie dojść do skutku. I to nie z powodu opóźnień w reaktywacji tramwajów. Proponowane dotychczas zmiany trudno bowiem nazwać rewolucją.
Kiedy przesądzono o powrocie tramwajów do Olsztyna, a następnie zdecydowano, że będzie to najlepsza okazja do zmian w całym układzie komunikacyjnym, wśród mieszkańców korzystających z autobusów rozbudziła się nadzieja. Nadzieja na w końcu odpowiadający ich potrzebom system komunikacji publicznej. Nie jest bowiem tajemnicą, że ten olsztyński ma zdecydowanie więcej przeciwników niż zwolenników i daleko mu do nowoczesnych trendów w tej dziedzinie.
Zapowiedziano więc rewolucję. Jednak po opublikowaniu pierwszych planów na teoretycznie nowy układ, trudno o rewolucji mówić. Częściowo zmodyfikowane trasy kilku linii, w ogóle nie ruszone innych. I tylko likwidacja popularnej piętnastki oraz kilku innych tras lekko zakrawa na rewolucję. Mieszkańcy Olsztyna oczekiwali jednak znacznie większych zmian. Zmian, które spowodowałyby, że każdy kierowca mocno zastanowiłby się o poranku czy warto mu poświęcać godzinę czy półtorej dziennie na tkwienie w korkach we własnym aucie czy może w miejsce tego środka transportu skorzystać z autobusu i zaoszczędzić sporo cennych minut.
Nowy układ, przynajmniej ten w tej chwili proponowany, nie zachęca jednak do porzucenia własnego auta. Jest szansa na to, że zmiany będą jeszcze dyskutowane. To dobry pomysł, bo z każdym dniem, także w lokalnych mediach pojawia się coraz więcej opinii, często negatywnych, dotyczących zarówno obecnego, jak i przyszłego układu komunikacyjnego.
Przed kilkoma dniami na łamach jednej z olsztyńskich gazet postawiono, nie pierwszy już z resztą raz pytanie o to, kiedy autobusy pojawią się na ulicy Artyleryjskiej. Przystanki są, zatoki są, jest też 1,5-kilometrowy odcinek ulicy, znacznie ułatwiający mieszkańcom Likus czy Dajtek dotarcie do północnej części Śródmieścia. Nie ma jednak autobusów.
Te, jak zapowiada Zarząd Dróg, Zieleni i Transportu, pojawią się tam właśnie po reaktywacji tramwajów. Rzecznik Paweł Pliszka wspomniał nawet, że po wprowadzeniu proponowanych zmian znacznie poprawi się dojazd z Zatorza do zachodnich dzielnic Olsztyna. Można domyślać się, że chodzi o wspomniane wcześniej Dajtki, Likusy czy Gutkowo.
W przedstawionych planach na próżno jednak szukać linii, która... połączyłaby wspomniane osiedla. Artyleryjską ma bowiem pojechać tylko szóstka, w dodatku opuszczając ją, ma skręcić w Partyzantów i o Zatorze raczej nie zahaczy. Co zatem miał na myśli rzecznik ZDZiT, mówiąc o lepszym skomunikowaniu dzielnic? Przecież przesiąść się z jednego autobusu w drugi można i obecnie, choćby w okolicy Ronda Bema.
- Zatorza nie traktowałem tu literalnie jako konkretnego jednego z 23 osiedli z wytyczonymi granicami. Ulica Partyzantów, część al. Wojska Polskiego choć do Zatorza się nie zaliczają administracyjnie, to jednak są z tym osiedlem powiązane. Mieszkańcy Zatorza zapewne skorzystają z przystanków przy ul. Partyzantów i będą podróżować w kierunku Likus, szybciej niż dotychczas - tłumaczy Pliszka.
Przy okazji przedstawiciel ZDZiT potwierdził, że wspomniane propozycja wcale nie muszą być wprowadzone w życie.
- Należy pamiętać, że to na razie plany i mogą się jeszcze zmienić - dodał Pliszka.
Olsztyn wybrał. Prezydentem będzie Robert Szewczyk!
