Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
02:31 30 kwietnia 2024 Imieniny: Bartłomieja, Donaty
YouTube
Facebook

szukaj

R E K L A M A
Banner A
Newsroom24 Rozmowy, wywiady
Marek Książek | 2009-04-30 17:40 | Rozmiar tekstu: A A A
Aktor Jan Nowicki o sobie i swoich rolach

Żyję ze starości

Olsztyn24
Jan Nowicki (Fot. MK)

Ja zawsze lubiłem rozmawiać z dziennikarzami, lubiłem prowokować, choć nie jestem taki głupi, żeby mówić prawdę - wyznaje Jan Nowicki w rozmowie z Markiem Książkiem.

- Pan przyjął kiedyś taką teorię, że jest stary, choć nie ma Pan jeszcze siedemdziesiątki, a co to w dzisiejszych czasach za wiek?

- Proszę pana, ja ze starości żyję już z 35 lat! Z bardzo prostej przyczyny: ze zwykłego sprytu. Dużo lepiej dodawać sobie lat niż odejmować. Zresztą ja uprawiam zawód, który pozwala na rzeczy nadzwyczajne, mianowicie na manipulowanie czasem. Mimo że robię to z pomocą charakteryzacji, to jest to bardzo duża siła i ogromne doznania. Na przykład w filmie „Magnat”, jak zdejmowałem z twarzy gumową maskę bohatera, który ma 70 lat, a potem jako czterdziestokilkulatek szedłem na piwo, to byłem bardzo szczęśliwy, że nie jestem taki stary jak przed chwilą. Zawsze jest w lepszym stylu, jeśli człowiek się postarza. Odmładzanie się, zwłaszcza na siłę, jest pretensjonalne.

- A czy jako aktor czuje się Pan spełniony?
R E K L A M A
- Proszę pana, człowiek spełniony to jest idiota!

- ?

- Nie można być człowiekiem spełnionym... A skoro już o tym mówimy, to są dwa bieguny równie przykre w przypadku każdego artysty, także aktora. Najgorszy aktor to jest ten, który w siebie nie wierzy, a drugi jeszcze gorszy jest ten, który w siebie uwierzy. Trzeba w siebie uwierzyć, bo widz nie po to kupuje bilet, żeby oglądał czyjeś wątpliwości na scenie, czy on umie grać tego Hamleta, czy nie. Aktor wychodząc na scenę musi mieć świadomość, że umie najlepiej na świecie. Ale w momencie, gdy biją brawo, musi wiedzieć, że nic nie umie i trzeba się zabierać do kolejnej roboty.

- Jak do Olsztyna przyjechał Janusz Gajos, to ludzi pchali się do teatru drzwiami i oknami. Ale zwykle poza Warszawą czy Krakowem widzowie mogą oglądać tych wielkich aktorów w telewizji lub w kinie. Zwłaszcza takich jak Gajos, Nowicki czy Władysław Kowalski, którzy są jak wino: czym starsi, tym lepsi. Dlaczego nie jesteście tak eksponowani, jak np. Clint Eastwood w Ameryce?

- Z tym winem to różnie; może być stare i kwaśne... W zasadzie powinienem odwrócić pytanie: dlaczego ludzie chcą oglądać wszystkie te idiotyzmy, te seriale, występy na lodzie...

- A dlaczego nie ma porządnego filmu z głównymi rolami takich wybitnych aktorów?

- Bo widownia tego nie oczekuje. Ilu widzów obejrzało kreację Danuty Szaflarskiej w filmie „Pora umierać”? Moja najlepsza rola, jaką zagrałem, to Imre Nagy w filmie „Niepochowany” Marty Meszaros (do niedawna partnerki życiowej aktora - przyp. red.), a polskiej premiery nawet nie było. Teraz zrobiłem film w reżyserii Jacka Bławuta „Jeszcze nie wieczór”, gdzie też gram niezłą rolę, a ilu widzów go obejrzy? 20-30 tysięcy? Gdyby widzowie nie chcieli oglądać tych seriali, sitcomów, to by ci spryciarze od robienia pieniędzy na filmie sięgnęli po inny materiał.

- Może brakuje scenariuszy, które pogodzą komercję z wartościami artystycznymi?

- No, sam pan sobie odpowiedział na to pytanie, które jakby nie do mnie jest skierowane. Ja nie cierpię z tego powodu. Pracując w latach 70-80 w Starym Teatrze w Krakowie mieliśmy świadomość, że jesteśmy jednym z najlepszych teatrów na świecie, mieliśmy Europę u stóp, tak że przeżyliśmy 10-15 lat, które przez 100 lat w polskim teatrze mogą się nie powtórzyć.

- Ale ostatnio często Pana widać w bulwarowych pismach, zajmujących się raczej obyczajami artystów. Czuje się Pan celebrytą?

- W ogóle mnie to kompletnie nie interesuje. Ja do niedawna nawet nie wiedziałem, co to jest piar (PR, public relations - przyp. red.) i dopiero dowiedziałem się od syna (aktora Łukasza Nowickiego - przyp. red.). Teraz zorientowałem się w tym, dlatego że moje życie prywatne sprowadza mnie do Warszawy, a tam piar jest decydujący. A ja zawsze lubiłem rozmawiać z dziennikarzami, lubiłem prowokować, choć nie jestem taki głupi, żeby mówić prawdę... Prawdę to ja wyznaję na spowiedzi. A jak się dowiedziałem w tej Warszawie, że istnieje piar, postanowiłem pomóc mojej kobiecie (Małgorzacie Potockiej, szefowej grupy baletowej „Sabat” - przyp. red.), żebyśmy częściej się pojawiali w tym... szmelcu.

Rozmawiał Marek Książek

PS. Rozmowa przeprowadzona po misterium „Droga krzyżowa”, w którym aktor wystąpił przed Wielkanocą 2009 w Centrum Edukacji i Integracji Kulturalnej w Olsztynie. 4 maja znów pojawi się w Olsztynie na premierze filmu „Jeszcze nie wieczór”.

******

Jan Nowicki
Ur. 5 listopada 1939 roku w Kowalu pod Włocławkiem. Absolwent łódzkiej filmówki i krakowskiej PWST. Występował na scenie Starego Teatru, grał w ponad 200 filmach, w tym: „Anatomia miłości”, „Sanatorium pod klepsydrą”, „Wielki Szu”, „Sztos”, „Niepochowany”. Wykładowca PWST w Krakowie i autor felietonów „Wchodzę w ciemno” w „Gazecie Krakowskiej”. Ma dom w pobliżu Kowala, gdzie trzyma m.in. konia podarowanego mu przez kompozytora Zbigniewa Preisnera. Jego partnerką życiową jest tancerka Małgorzata Potocka, z którą planuje ślub.


Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
R E K L A M A
Banner F
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.